Zanim pojawią się pierwsze komentarze \"ZOMG, ZOMG! Wirus na Linuksie! Nikt już nie jest bezpieczny, znikąd pomocy! Wszyscy zginiemy! Mit upadł z hukiem!\" pragnę przypomnieć, że jedyną grupą ludzi, która twierdziła, że GNU/Linux (i w ogóle wszelkie WiOO) jest całkowicie odporne na złośliwe oprogramowanie i takowe wcale tu nie występuje, są ludzie, którzy o tym systemie mają pojęcie bardzo mgliste.
Owszem -- nie jest całkiem odporny, owszem -- trojany, wirusy etc. się zdarzają. Należy jednak zwrócić uwagę na skalę zjawiska.
Tutaj niemal każdy przypadek doczekuje się własnej publikacji w prasie. Tymczasem na Windows bazy antywirusów uaktualniane są nawet po kilka razy dziennie*, zazwyczaj dodawanych jest kilka, kilkanaście a nawet i kilkadziesiąt nowych.
Podsumowując: całkowita beztroska reprezentowana przez pewne grupy użytkowników jest nie na miejscu, ale i nieomal apokaliptyczne wizje roztaczane przez oponentów nijak się mają do rzeczywistości. Wydarzenie może niecodzienne, ale nie aż tak niezwykle. Nie ma powodów do paniki.
___
*) moim ulubionym antywirusem jest ten używany przez znajomą (nazwy niestety nie pamiętam), który za każdym razem uroczym kobiecym głosem oznajmia coś w stylu \"baza wirusów programu XYZ została zaktualizowana\" -- zawsze wywołuje moje ciche parsknięcie :-)