Dodano: sobota, 19 kwiecień 2014r.
To smutne, że artykuł o roli kobiet w IT musi pisać facet, niestety nie jest tak różowo jak niektórym się wydaje i płeć piękna, chociaż jest obecna w społeczności informatycznej, to raczej woli się nie wychylać za bardzo, a już tym bardziej zaznaczać, że jest ona płcią piękną jednak. I nie chodzi tu o jakieś uprawnienie, tu chodzi o groźbę wykluczenia ze społeczności i otrzymanie etykietki freaka.
Typowy zespół IT. Źródło: Internet
Powyższym akapitem w ogóle nie przesadzam, a tym bardziej nie wyolbrzymiam całej sytuacji. Próba wyobrażenia sobie związku "zwykłego mężczyzny" z informatyczką, przez postronnych obserwatorów, kończy się jakimś komediowym scenariuszem. I nic w tym dziwnego, dziewczyny informatyczki i techniczny obrosły już w takie stereotypowe ciuszki, że nie prędko dadzą radę je zmienić. Takimi stereotypami są one karmione już od szkoły, gdzie każde zainteresowanie techniką, kończy się przybiciem etykietki Samochodziary, a w najlepszym razie Chłopczycy.
Teraz dochodzi kolejny powód, dla którego kobiety powinny czuć się zagrożone. "Te kobiety po studiach, czysto dla zysku zajmują miejsca pracy facetom" pisze na swoim blogu (http://www.dobreprogramy.pl/svenaage/Kobiety-w-informatyce,53668.html), na Dobrych Programach @svenaage. Można by mu wybaczyć, młody jest i nie zauważa prostej logiki całej sytuacji, że faceci też "czysto dla zysku zajmują miejsca pracy facetom". W każdym razie można zignorować młodzieńcze wywody @svenaage, nie można jednak już przejść obojętnie obok artykułu, który był inspiracją do napisania tych słów.
Adam Golański w swoim artykule (http://www.dobreprogramy.pl/Fundacja-GNOME-bez-pie/.../53638.html) już jednak usprawiedliwiony nie powinien być. Pisze on m.in.: "Jeśli wpłaciliście kiedykolwiek jakieś pieniądze na Fundację GNOME, to teraz na pytanie, czy faktycznie jej rolą powinno być opłacanie staży cis- i transkobiet, oraz genderqueer (cokolwiek by to nie miało znaczyć), musicie odpowiedzieć sobie sami.". Oczywiście zrzuciłbym to na karby nierzetelności dziennikarskiej autora, tudzież po prostu gonienia za sensacją, jednak wymiana komentarzy uwydatnia jednak ksenofobię pana redaktora, a nawet homofobię. Pomimo tego, że jakby autor rzetelnie przeanalizował źródła, to by wiedział, że w żadnym wypadku nie można łączyć tego tematu z LGBT.
Zacznijmy jednak od gender i co to w ogóle ma wspólnego z informatyką kobiet. Gender (właściwie gender mainstreaming) jest oficjalną polityką Unii Europejskiej w sprawie wyrównywania szans kobiet i mężczyzn w życiu społecznym. Wbrew temu co próbują nam wmówić różne kręgi (np. kościelne) nie ma to nic wspólnego z gejami i lesbijkami (oprócz tego, że to nadal mężczyźni i kobiety, i z tego tytułu przysługują im właściwe prawa). Doskonałym przykładem wkładu gender są np. urlopy tacierzyńskie, które nie powstały wbrew pozorom po to aby uprzywilejować w jakiś sposób mężczyzn, przynajmniej nie bezpośrednio. Urlopy tacierzyńskie mają za zadanie ochronić kobiety w miejscu pracy, poprzez likwidację zagrożenia nie przyjęcia ich na stanowisko, z powodu domniemanego zwolnienia na tożsamy urlop. W ten sposób szanse kobiet i mężczyzn w kwestii zdobycia tego samego stanowiska zostają wyrównane.
Powyższe wprowadzenie będzie mi potrzebne później do wyjaśnienia pewnych rzeczy w statusie organizacji Outreach Program for Women (OPW), która jest jednym z bohaterów artykułu red. Golańskiego. Na razie warto jednak zauważyć, że nadal nie ma mowy o gejach i lesbijkach. Nie ma też o nich mowy w statucie OPW, za to dowiadujemy się z niego, że celem organizacji jest: " zwiększenie zaangażowania kobiet (cis i trans) oraz genderqueer (sic!) w wolne i otwarte oprogramowanie.". Powtórzyłem tu za redaktorem Golańskim, bo widać nie rozumie on własnych słów, a wręcz nie chce ich zrozumieć ("cokolwiek by to nie miało znaczyć"). Wytłumaczmy więc redaktorowi o czym pisze.
Cisgender - oznacza osoby o tzw. normalnej tożsamości płciowej, transgender to osoby o innej tożsamości płciowej niż otrzymali przy urodzeniu i wreszcie genderqueer to osoby o nieustalonej tożsamości płciowej, albo raczej przyjmującej obie te tożsamości jednocześnie. Brzmi dziwnie, ale chodzi tu cały czas o płeć kulturową, a nie płeć seksualną.
Brienne z Tarthu. Źródło: Internet
Typową osobą, która wygląda jak genderqueer jest właśnie Brienne. Brienne broni się przed nazywaniem ją "lady". Jednocześnie kocha mężczyzn, co świadczy o tym, że daleko jej do homoseksualizmu. W codziennym życiu zresztą często spotykamy zniewieściałych mężczyzn, czy męskie kobiety, choć daleko im do tego aby być trans.
Dewiza OPW to wyraz sprawiedliwego traktowania wszystkich kobiet. Założyciele projektu zachęcają więc do udziału wszystkie kobiety, nawet jeśli w jakiejś części nie czują się one "typowymi kobietami" i tyle. O homoseksualizmie nie ma tu mowy, albo raczej nikogo on nie obchodzi w tej kwestii.
No dobrze ale podobno to i tak wina OPW, bo Fundacja GNOME straciła sporo kasy na niewartościowy projekt! Bzdura! OPW jest programem mentorskim, co oznacza, że jedne kobiety angażują się w pomoc innym kobietom, nad ukończeniem wyznaczonego projektu. Nie miej nie więcej oznacza to tyle, że obie grupy dostają jakąś kasę za ukończony projekt. Do tej pory działało to dobrze, jednak obecny budżet, który zbudowany był w oparciu o poprzednie lata okazał się zbyt optymistyczny w tym roku. Problemem jest wkład sponsorski, który o ile jest dość znaczny to nie zawsze systematyczny. Ot i cała filozofia.
Po prostu kobieta. Źródło: Shutterstock.com
Biorąc pod uwagę zaciętość ataków jakie pojawiły się na Dobrych Programach, po tych artykułach (mam tu na myśli głównie komentarze), jeszcze bardziej zaczynam wierzyć, że taki program jak OPW ma sens. Ten "nic nie wnoszący projekt" jest odpowiedzialny za ponad 2,7% zmienionych linii w kodzie jądra 3.12 (źródło: https://www.linux.com/news/featured-blogs/200-libb/.../el-interns). To ponad dwa razy więcej niż otrzymaliśmy od IBM, Samsunga, czy SUSE. Do wcześniejszej wersji jądra udział był równie silny, a jedna ze stypendystek Xenia Ragiadakou, widniała na liście 10 najbardziej aktywnych deweloperów z ponad 100 commitami do jądra. W sumie OPW przyciągnęło do tej pory ponad 130 kobiet pracujących dla różnych projektów Open Source i jest laureatem tegorocznej nagrody dla Projektów Świadczeń Socjalnych, które szczególnie przyczyniły się dla Wonego Oprogramowania.. Czy więc 450 dolarów na miesiąc to dużo dla osób, które włożyły w ten projekt ponad 1/3 wkładu jakim może się pochwalić np. Red Hat? Nie sądzę. Śmiem jednak zasugerować, że najbardziej tych pieniędzy żałują im te osoby, które nigdy nie wpłaciły nic na żadną fundację wspierającą projekty Open Source.
Niestety ale świat IT to świat mężczyzn. W dodatku świat pełen kompleksów, które trzeba w jakiś sposób leczyć. Szkoda tylko, że lekarstwem na to dla niektórych jest atak na słabszych. Żołnierz to męski zawód. Strażak, policjant, może ochroniarz, ale, na litość boską, dlaczego miałby nim być informatyk. Już widzę tę falę testosteronu atakującą monitory, na których stoi tapeta z ideałem kobiety. Zastanawiam się też trochę, czy ten atak na kobiety, w powyższym kontekście, nie zakrawa na obłudę. Najpierw atak najróżniejszymi epitetami związanymi z LGBT, a potem kreowanie wizji światka informatycznego bez kobiet. Pewnie niektórzy wolą po prostu przebywać w męskim towarzystwie... i z mojej strony to tyle podsumowania.
Wpisy z blogów/ TOP 30dni